Jak ostatnio wspominałam kupiliśmy już łóżeczko dla naszego maleństwa. Razem z mężem zdecydowaliśmy się na łóżeczko turystyczne. Długo zastanawialiśmy się czy wybrać tradycyjne łóżeczko drewniane czy właśnie turystyczne. Na nasz wybór wpłynęło kilka zalet łóżeczek turystycznych. Są one lekkie, dobrze wyposażone i w sam raz do małych pomieszczeń, a my będziemy mieszkać razem z Oskarem w jednym małym pokoiku. Gdy malec urośnie i będzie chciał poskakać nie ma obaw, że podczas przewrócenia obije sobie główkę o drewniane szczebelki. Co prawda mają one jedną wadę - materacyk jest cienki, ale przecież zawsze można dokupić grubszy i wygodniejszy.
Po obejrzeniu wielu łóżeczek turystycznych w pobliskich hurtowniach z akcesoriami dziecięcymi, zdecydowaliśmy się na zakupy internetowe. Cenowo w ten sposób zaoszczędziliśmy trochę pieniędzy, które przeznaczymy właśnie na materac.
Model, który wybraliśmy, rozkłada się w 2 minuty i ma wiele ciekawych funkcji:
- otwierany bok, dzięki czemu dziecko samo będzie mogło wchodzić i wychodzić;
- moskitiera z daszkiem i zabawkami;
- regulowane położenie dna;
- wygodny przewijak z pasem bezpieczeństwa;
- podświetlana lampka z melodyjkami;
- pojemna półka na akcesoria;
- płozy do bujania;
- boczna kieszeń na drobiazgi.
Łóżeczko łatwo i szybko rozkłada się i składa, a poza tym łatwo je utrzymać w czystości. Waży około 14 kg. Wybraliśmy opcję kolorową z motywem oceanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz