sobota, 21 grudnia 2013

Poród siłami natury czy cięcie cesarskie?

   Pozostało nam 50 dni do przywitania naszego Synka na świecie. Oczywiście może to być kilka dni wcześniej albo kilka dni później. Perspektywa coraz szybciej zbliżającego się porodu wzbudza we mnie coraz większe obawy, być może czasami rodzi się to w strach. Oskar jest naszym pierwszym dzieckiem, więc chyba nie ma nic dziwnego w tym, że nie wiem, co mnie czeka. Nie wiem, jak się zachowam. Czy w ogóle mam się czego bać i obawiać?
   W moim przypadku na chwilę obecną nie wiem, czy będę rodziła siłami natury, czy jednak lekarze zdecydują się na cięcie cesarskie. Powodem, dla którego miałabym mieć "cesarkę" jest moja astma oskrzelowa, ale w okresie ciąży całkowicie ona ustąpiła, nie biorę leków ani się nie duszę, więc nie wiem, czy są przeciwwskazania przed porodem naturalnym. A może sam fakt, że mam astmę wystarczy, abym miała cięcie? Nie wiadomo też co na to wszystko Oskar. Może ułoży się tak, że cięcie cesarskie będzie koniecznością? Muszę być przygotowana na wszystko.


   Poród siłami natury znam tylko z opowieści, filmów i internetu. Z resztą tak samo jest z cięciem cesarskim. Jedni chwalą to, inni tamto. Ile ludzi, tyle opinii. A w mojej głowie coraz więcej wątpliwości i niedomówień. Przecież niczego do końca nie wiem, wszystko okaże się w tym wielkim dniu. Ciekawe też, czy poród nadejdzie niespodziewanie czy też w przewidywanym terminie. Każde badanie USG podaje różne terminy porodu w granicach od 31 stycznia 2014 roku do 9 lutego 2014 roku, więc rozpiętość jest spora. 
   Oskarek waży teraz 2030 gram, więc na 33 tydzień ciąży jest to waga umiarkowana. Sama jestem szczupłej budowy ciała, więc z porodem naturalnym chyba nie miałabym problemu. Poza tym mam szerokie biodra, a to podobno plus przy porodzie siłami natury. Ale co ze skurczami? Jak bardzo są bolesne? Poza tym jest też sprawa z rozwarciem. Czy konieczne będzie nacięcie? A co ze znieczuleniem? Czy wytrzymam bez znieczulenia? Moja głowa już pęka od namiaru myśli.
   Najbardziej obawiam się tego, że nie wiem jak się zachować. Wiem, że te myśli są głupie, bo w tym dniu nie będę myślała o tym, czy nie za głośno krzyczę albo jakie miny robię, tylko o tym, żeby nasz Skarb był już przy mnie. Z resztą co ja piszę, przecież nie wiem co będzie. Nie wiem, czego się spodziewać. Nie wiem, jak się zachowam. To wszystko to jedna wielka niewiadoma. I jako magister matematyki nie umiem sobie teraz z tą niewiadomą poradzić. Nie wiem, w jaki sposób ją wyliczyć i poznać jej wartość. Pozostaje mi tylko czekać i myśleć. A im więcej myślę, tym więcej pytań w mojej głowie. Może po prostu lepiej zostawić sprawy w rękach losu i przyjąć to, co dla nas przygotował? Po co zakrzątać sobie głowę myślami o sytuacjach, które mogą nawet nie nastąpić? Po co samemu wzbudzać w sobie strach o jakiekolwiek obawy?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz